„Sześć poziomów wpływu społecznego”
Autor: Redakcja
Któż z nas nie czytał książki Roberta Cialdiniego “Wywieranie wpływu na ludzi”? Posiadam w domu bardzo już leciwy egzemplarz i dobrze pamiętam jak czytałam go w trakcie studiów i jakim odkryciem była dla mnie wiedza na temat technik wywierania wpływu. Z ogromną ekscytacją podeszłam więc do lektury książki „Sześć poziomów wpływu społecznego. Nauka, praktyka i psychologia Roberta Cialdiniego”. Jej głównym autorem nie jest jednak Robert Cialdini. Jest to książka - hołd złożony przez uczniów i współpracowników z okazji odejścia Cialdiniego z Arizona State University. Tak, trudno uwierzyć, ale choć Robert Cialdini trzyma się świetnie, to jest już emerytowanym profesorem Wydziału Psychologii, ma 69 lat. Książka jest napisana w sumie przez 35 (!) autorów, a redakcji całości podjęli się trzej panowie- Douglas T. Kenrick , Noah J. Goldstein i Sanford L. Braver. Każdy z rozdziałów jest poświęcony innemu obszarowi, nad którym przez wiele lat pracował Cialdini.Książka jest napisana w przystępny sposób. Zawiera opisy ciekawych eksperymentów, więc czyta ją się dobrze. Jeśli jeszcze nie wiecie co oznacza ‘liczba Bacona’ ( u nas w PTTB byłaby to chyba ‘liczba Szastoka”),czy inżynieria społeczna może być groźna, jak nazwać swoją firmę i dlaczego sukces jest nasz, a porażka wasza, to ta książka pomoże Wam znaleźć odpowiedzi. Czego się spodziewałam po lekturze? Odświeżenia wiedzy z zakresu perswazji i...jednostronnego, bezkrytycznego uwielbienia dla talentu mistrza. Co dostałam? Wiedzę- solidną, ale wnikliwie sprawdzoną po raz kolejny w sposób praktyczny, popartą dowodami i opisami doświadczeń. Często, na podstawie tych doświadczeń autorzy robili krok dalej i przy okazji wyciągali kolejne, użyteczne wnioski z obszaru technik perswazji. Pokazywali, że nie wszystkie odkrycia Cialdiniego są uniwersalne i nie wszystkie działają w ten sam sposób. Podobało mi się takie krytyczne spojrzenie. Jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego profesor Cialdini odczuwał ‘kvelling’ w trakcie czytania tej książki, koniecznie sprawdźcie sami. Warto. Recenzja pióra Anny Komorek.