„Medialne lwy dla rekinów biznesu”
Autor: Redakcja
Do książki autorstwa Aleksandry Ślifirskiej "Medialne lwy dla rekinów biznesu" podeszłam nieufnie. Z okazji studiów, a później pracy przebrnęłam przez wiele dzieł traktujących o mediach, kontaktach z nimi, pełnych wskazówek jak postępować, czego unikać. Większość napisana przez znamienitych profesorów rozmaitych szkół wyższych, co ciekawe często również ekonomicznych. Nie wypada powiedzieć o tych dziełach nic złego, zatem napiszę tylko, że niczym się one od siebie nie różniły. Książka Ślifirskiej jest natomiast inna, ale aby być całkowicie sprawiedliwym, należy powiedzieć, że jej sukces ma wielu ojców. Nie bez powodu na okładce wymienionych jest jeszcze jedenaście nazwisk znanych, lubianych i cenionych dziennikarzy, które pełnią dwojaką rolę: marketingową i wzierunkową. Marketingową, przede wszystkim dzięki dwóm pierwszym - Żakowskiego i Durczoka, ponieważ rozszerzają oni grono potencjalnych czytelników od zawodowców do amatorów, a nawet ludzi zupełnie z mediami nie związanymi. Wizerunkową dlatego, że kolejne nazwiska m.in. Bugalski i Legowicz zapowiadają dobrą lekturę opartą na wiedzy wieloletnich praktyków. Całość nie jest obszerna, na 200 stronach znajduje się dziesięć rozdziałów, na które składa się dziesięć wywiadów, w których autorka zadaje krótkie, trafne pytania otwierające drzwi do pouczających, udzielonych przystępnym językiem odpowiedzi. Poszczególne części otwiera krótkie dossier dziennikarza, który jest jej bohaterem, zamyka natomiast poradnik podsumowujący dany rozdział. Dla mnie osobiście jest to najsłabszy element książki, pojawiają się tutaj "oczywiste oczywistości", nie pasujące do merytorycznych wypowiedzi dziennikarzy – ekspertów. Jednak, jak wspomniałam, audytorium tej pozycji jest szerokie, zatem dla osób stykających się z tematyką mediów po raz pierwszy, niewątpliwie mogą okazać się światełkiem w tunelu. Istnieje duża szansa, że zapracowany prezes, mający przed sobą wystąpienie publiczne, znajdzie czas by przejrzeć tych kilkunaście stron, które w niezwykle obrazowy sposób prowadzą przez meandry praktyki współpracy z mediami. Być może, dzięki lekturze, ów prezes nie będzie patrzył natarczywie w samo oko kamery, pluł do mikrofonu i powtarzał bez końca nazwy swojego produktu, czy firmy. Lubię łapać się na tym, że podczas czytania bezwiednie kiwam głową przytakując przetwarzanym przez umysł słowom. Tak było tym razem. Zdarzyło mi się uśmiechnąć, a nawet wdać w dyskusję z samą sobą na podstawie osobistych doświadczeń, tak podobnych do tych przedstawionych w książce. A co najważniejsze, po spotkaniu ze mną, książka jest pełna notatek i kolorowych podkreśleń. I tym właściwie mogłabym rozpocząć, bo przecież każdy wie, co to znaczy. Lena Polok