Budowanie relacji w firmie

Terry R. Bacon, Budowanie relacji w firmie. Jak stworzyć zaangażowany i zadowolony zespół?, GWP, Sopot 2015   Rozpocznę w taki trochę żartobliwy sposób: nazwisko Bacon zobowiązuje (jaka spuścizna filozoficzna)… tytuł dużo obiecuje… obrazek na okładce daje nadzieję… Teraz próba najkrótszej recenzji: zapomniałem o tej książce po jej przeczytaniu. Przypomniał mi o niej mail  z  PTTB „co z tą recenzją?”. Drogi Potencjalny  Czytelniku, domyślasz się, że jest to książka, o której zapomnisz najdalej po upływie 48 godzin od momentu zakończenia jej czytania. Generalnie-  na tym koniec żartów, bo po przebrnięciu przez te 215 stron już wcale nie jest mi do śmiechu. Po książce o tak intrygującym tytule oczekiwałem po prostu zwykłej rzetelności, tym bardziej, że we wstępie czytamy, że latach 2004-2005 autor przeprowadził w Lore Research Institute badania na temat oczekiwań pracowników względem swoich przełożonych.  Dla jasności - jest to instytut założony przez samego autora…  W książce praktycznie nie ma żadnych informacji odnośnie metodologii przeprowadzenia tych badań. Recenzowana publikacja ma ton pobrzmiewający na psalm o świętym menedżerze ( „w tobie pokładam nadzieję”, „być wrażliwym”, „szacunek dla innych”… to podtytuły kolejnych rozdziałów) z  iście pasterskim tonem z niedzielnej homilii. Niestety, brakuje konkretnych przykładów działań radzenia sobie z takimi sytuacjami przez menedżera. Te przykłady, które podaje autor, delikatnie mówiąc, są po prostu banalne. Po lekturze nasuwa się wniosek, że za każdym sukcesem i porażką w firmie stoi menedżer- przełożony pracowników. Wiadomo - ryba psuje się od głowy. Ale konkluzje autora idą moim zdaniem za daleko - próbuje nas przekonać, że  z jeśli z pracownikiem jest coś nie tak - to w zasadzie wina przełożonego. Problem w tym, że jako menedżer w poniedziałek przychodzisz do pracy i masz do czynienia na przykład z toksycznym emocjonalnie pracownikiem, który rozbija Ci cały zespół. O tym jak w takich relacjach budować zadowolony zespół, nie znajdziesz w tej książce konkretnej odpowiedzi ani nawet inspiracji do przemyśleń w tym temacie. Konkludując: bardzo lubię kisiel, a ta książka przypomina mi właśnie taki deserek. Ma konsystencję kisielu, w swoich słodkościach o dobroci ludzi przelewa się przez palce, ale tak naprawdę po zjedzeniu pozostaje tylko słodkawy smak, ale poza cukrem w organizmie pozostaje niewiele wartościowych składników.  Nadal mamy pusty żołądek, a nasz organizm domaga się nadal konkretnych wartości odżywczych. Grzegorz Rippel